środa, 8 listopada 2017

Listopad...

Rozpoczął się miesiąc, którego bardzo nie lubię. W listopadzie miało miejsce dużo przykrych zdarzeń. To miesiąc, który sprawia że bardzo często myślę o osobach, które odeszły, których mi bardzo brakuje. W listopadzie zmarła moja Kochana Babcia, zmarł Adaś i kilkoro dzieci z kliniki. W listopadzie miałam przygodę z krwiakiem. Praktycznie co roku listopad jest pechowy. Mam nadzieję, że w tym roku taki nie będzie. Tym bardziej, że w poniedziałek jadę na endoskopię i na USG piersi. Ostatnio bolą mnie węzły pod pachami i stąd propozycja wykonania tego badania. Boję się, ale musi być dobrze! Musi, no!

W tym roku wyjątkowo źle zniosłam Dzień Wszystkich Świętych. Byłam totalnie rozbita, w głowie kłębiły się niepotrzebne myśli. Nie mogłam dać sobie rady sama ze sobą.
To już 8 lat. Przez te lata tęsknota i żal nie ustały ani trochę. Często rozmyślam o tym, jak potoczyła by się moja znajomość z Adasiem. Miał tyle planów, tyle nadziei i tyle dobra w sobie. Znaliśmy się raptem kilka miesięcy, ale staliśmy się sobie bardzo bliscy. To było coś czego nigdy nie zapomnę. Dzięki Adasiowi tak szybko pozbierałam się po pobycie na intensywnej terapii. On dodawał mi siły. Imponował mi swoim podejściem do choroby i pozytywnym nastawieniem. Chciałam być taka jak On. Doskonale pamiętam jak godzinami przesiadywaliśmy z laptopem na kolanach i oglądaliśmy filmy, jak śmigaliśmy razem na wózkach, jak pisaliśmy do siebie SMS-y przez całą noc. Choć Adaś był wtedy w gorszej sytuacji niż ja, potrafił mnie pocieszać i sprawić, że wierzyłam że będzie dobrze. Nie mogłam się doczekać aż wróci z Chin i będzie zdrowy. Byłam przekonana, że tam mu pomogą i cała ta historia będzie miała happy end. Niestety stało się inaczej.
W dniu pogrzebu Babci dowiedziałam się, że Adaś odszedł. To był bardzo trudny czas. Miałam mętlik w głowie i nie chciałam w to wszystko wierzyć. W ciągu kilku dni straciłam dwie tak ważne dla mnie osoby.

Bardzo brakuje mi Babci. Sa dni, kiedy chciałabym jej się wyżalić, zwierzyć, porozmawiać, przytulić. Zawsze była dla mnie jak druga mama, zawsze mnie rozumiała i stała po mojej stronie. Tak bardzo chciałabym znów usłyszeć z jej ust "oj Pampusiu".

Oczywiście pamiętam też o Aniołkach poznanych w klinice. To byli moi szpitalni przyjaciele, towarzysze doli i niedoli. Łza się kręci w oku jak pomyślę, że już ich nie zobaczę. Dawidka, Asi, Ani...Mogłabym wymieniać bardzo długo. Niestety tak wielu osobom nie udało się wyleczyć. To bardzo traumatyczne przeżycie, dowiedzieć się, że ktoś odszedł. Po takich wiadomościach zawsze łapałam doła i moja nadzieja na wyleczenie stawała się coraz mniejsza.

Jedno jest pewne - zawsze będą w mojej pamięci. Zawsze.

4 komentarze:

  1. Pamiętaj; po burzy zawsze wychodzi słońce! Minie listopad, przyjdą nowe dni, miesiące - wierzymy że lepsze! Dużo słońca, pozdrawiam!!!
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana,
    nawet nie wiem, co napisać, więc powiem tylko tyle: jesteś silna i zawsze po burzy jest tęcza, wielobarwna... wierzę w to, że oni wszyscy odeszli do lepszego świata, gdzie nie ma już bólu, ani łez, ani smutków... gdziekolwiek on jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem jak Cię pocieszyć Paulinko.Żałobę trzeba przejść samemu i sobie z nią poradzić. To trudne, bo dociera do nas, że życie nam dane , nie jest przecież na wieki.
    Trzymaj się kochana❤
    Wszystko będzie dobrze😚😚😚

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój tata odszedł w maju, jeszcze do mnie nie dotarło. Wierzę, że mu tam dobrze. Po śmierci uśmiechał się tak pięknie, zniknął z jego twarzy ból. To było kojące dla mnie.

    OdpowiedzUsuń